Zawsze pojawią się ktosie zadający mi pytanie, pełne żachnięć i niezadowoleń: czy nie umiem pisać prosto tego, co piszę?
Zapewne umiem, ale nie lubię pisać prosto o rzeczach, które się pisze, ale nie można skończyć tego, co się piszę. Nie można, bo to, co jest pisane, nie jest do skończenia, czyli nie ma końca. Koniec znika w czarnej dziurze i tyle.
Gdy porównamy to, co piszę, z tym, co piszą psychologowie/ki, a zatem większość psychoterapeutów, to bajecznie proste rzeczy. Na przykład ktoś ma silne ego, a ktoś inny słabe. Tu się stawia kropkę.
Lecz jak się mierzy siłę ego? Czym ono jest? Jak się staje? A ja tylko tyle mówię, że ego jest obrazem, podobnie jak Ja. Krótko, ale nie prosto.
Taka jest moja odpowiedź.
Kończyłem poprzedni felietonik dylematem. Dyskurs trzymał w ryzach odrębność płci. Granica była wyraźna. Segregacja była ścisła. W owym przypadku, segregacji wewnętrznej, dyskurs zarządzał przestrzenią zewnętrzną.
Przykładowo: kobieta zarządza domem, a mężczyzna zarządza światem; kobieta zajmuje się dzieckiem, to mężczyzna karierą; gdy mężczyzna pracuje na zewnątrz, to kobieta wewnątrz.
Było to pragmatyczne, ale niosło za sobą bardzo poważne konsekwencje. Dla kobiet oznaczało to wyrzeczenie się miłości, dla mężczyzn realizowanie się we władzy i korzystanie z niej.
Społeczeństwa ludzkie ze swej istoty są posegregowane. Istnieją dzięki bipolarności. Są niejednorodne. Podziały dostrzegamy wszędzie. Są dzieci i są dorośli, pomimo tego, że ci ostatni także są dziećmi. Nauczyciele i uczniowie, chorzy i kadra lecząca.
Więcej, sam człowiek podlega temu podziałowi. Pan Jekyll po drugiej stronie lustra, w którym się ogląda, ma siebie jako pana Hyde'a. Gdy oglądam się w lustrze, lubię siebie. Lecz gdy zajrzę za lustro, widzę gościa, obcego mi samemu.
Całkiem niedawno obejrzałem 3-odcinkowy serial wyprodukowany we Francji. "W rytmie świąt" to sprytnie i elegancko pokazana opowieść o lustrzanym obrazie wypełnionym trójką feministek. Za lustrem przebywa ohydny inny, raper rapujący o dziwkach. Trzy panie wojują z nim, ponieważ ukazuje on kobiety jako dziwki. Sam raper zwraca uwagę, że śpiewał o dziwkach, tylko dziwkach.
Według rapera, a on nie mija się z logiką, twierdząc, że wśród kobiet są dziwki, w zbiorze wszystkich kobiet istnieją te, które są dziwkami. Jest on zaskoczony tym, że trzy feministki określają siebie jako dziwki, ale tego nie wiedzą.
W tym momencie rodzi się ogromna wyrwa między światem dawnym (np. wierność jest wartością), a światem aktualnym (wierność nie jest wartością).
Więc - czy czasami nie jest tak, że współczesny świat dąży nie do opierania się na wartościach?
K.Pawlak