pl en
UCIEKAJĄCE PANNY MŁODE (571)

UCIEKAJĄCE PANNY MŁODE (571)

UCIEKAJĄCE PANNY MŁODE (571)
Miłość nie jest jednorodna. Będąc zatem niejednorodną, może istnieć w wielu postaciach. Miłość romantyczna zdominowała dyskurs naszych czasów. Jej cechą charakterystyczną jest wprowadzenie do niego pojęcia przeznaczenia.
„Byliśmy sobie przeznaczeni” to zarówno odwołanie do szczęścia samego przeznaczenia, „mam szczęście, że ciebie spotkałem”, jak i „a spotkałem, bo było to przeznaczenie”.
Z tego punktu widzenia miłość u swych źródeł ma domaganie się szczęścia. Nie byle jakiego szczęścia. Nie szczęścia codziennego, finansowego, zdrowotnego i co dusza zapragnie. Za wyjątkiem czegoś takiego, co nosi nazwę suwerennego dobra, chociaż coś takiego nie istnieje.
Jest wiele szczęścia wokół, ale żadne z nich nie jest dobrem suwerennym. Np. szczęście na zapas.
Ciekawe jest to, że istnieją miłości bardzo szczególne. Kibice kochający swój zespół, miłość do oper Rossiniego, do starożytnej greki, miłość do kotków, piesków i innych zwierząt, do raf koralowych... mógłbym wymieniać te „miłości” bez końca. Jednakowoż większość z takich miłości istnieje, choć miłościami nie są.
Ja na przykład kocham psychoanalizę... i to romantycznie. Było mi to pisane, tak, tak. Przekonałem się o tym nie w trakcie psychoanalizy, ale na randce z psychoanalizą. Zdarzyło się to bardzo dawno temu, gdy pewien analityk wyzwał mnie na pojedynek, albowiem obraziłem miłość jego życia... psychoanalizę.
Podobna miłość to miłość Boga, Kościoła itp. Te miłości są różne od powyższych.
Od czasu do czasu, wszelako zdaje się, że coraz rzadziej, pamięta się o pewnym zdaniu P. Bayle’a, XVII-wiecznego duchownego, wierzącego... nie da rady inaczej... ateisty. Takiego ateisty, lepiej pisanego jako a-teisty*, a mówionego a/teista.
Pewnego razu przyszła mu do głowy taka oto myśl w formule pytania: „czy możliwa jest wspólnota ateistów?”. Podobne pytanie można zadać i się je zadaje w odniesieniu do psychoanalityków: czy możliwa jest ich wspólnota? Nie mówi się tu o stowarzyszeniach. Mówi się o wspólnocie, wspólnocie doświadczenia. Wspólnocie psychoanalizy? Mrzonka? Kto wie.
I znowu narzuca się tu miłość. Tylko o jaką miłość, o ile w ogóle, chodzi?
Miłość do czego? W każdym razie nie miłość do... psychoanalizy. Nie miłość do, ale miłość od.
Niedługo minie 30 lat od filmu „Przełamując fale”, ale także, prawdopodobnie, pierwszego przypadku, gdy wybudziła się osoba z wieloletniego snu i gdy okazało się, że partner jego już dawno miał innego partnera w życiu. Bohater filmu von Triera, jak i bohater tej wzmianki spotkali się z miłością od. Od całkowicie sparaliżowanego męża i od obudzonego ze snu.
Miłość od jest „darem” życia poprzez zwycięstwo nad śmiercią. Bohater filmu miał łatwiej. Ten drugi nie był sparaliżowany, mógł zgłaszać pretensje (10 lat później sądy rozstrzygały np. o anulowaniu małżeństwa oraz pozwalały na uznanie kolejnego; z powodu nieczynnego pierwszego małżeństwa, jak w przypadku wieloletnich zaginięć).
Miłość od... to „darowizna” miłości od jednego do drugiego. Miłość, która spotkała Niemożliwe (w języku psychoanalizy lacanowskiej to Realne).
Obydwaj bohaterowie z dzisiejszego tekstu doświadczają nieuchronności pewnego spotkania, pewnej stawki w grze między życiem a śmiercią.
Przekonanie o nieuchronności wytwarza zgodę, która zawsze przywołuje Erosa bez polegania na Jednym-Wszystkim.
Za tydzień spodziewajcie się dalszych refleksji na temat: dlaczego można pokochać dzięki analizie coś w psychoanalizie.
KPawlak
*Pomysł zmiany akcentu z ateizmu na a-teizm pochodzi od, jak przypuszczam, Collette Soler.
Ilustracja: Edvard Munch „The Heart” (1899)

POWIĄZANE NEWSY

Strona korzysta z plików cookies w celu świadczenia usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Jeśli nadal korzystasz z naszej witryny, wyrażasz zgodę na nasze pliki cookies.

akceptuj