Starając się wyjaśnić coś tak dziwacznego, ale charakterystycznego dla Lacana sposobu nazywania pojęć, których znaczenie jest nonsensowne, ale nie niesensowne, utknąłem na partnerze-symptom. Nie jest to „partner symptomu”, ani „symptomowy partner”, ani „symptom partnera”, ani „partnerski symptom”.
Lacan był zafascynowany pisaniem Lacana. I znów nie chodzi o pisarstwo, ani o sposób pisania, ani pisanie sposobem. Szaleństwo polega na tym, że jest to coś, jak pisanie sposobu, sposób pisany. To pisanie przełamujące reguły gramatyczne, a przez to uwalniające znaczenie od sensu.
Związek partnerski - co to takiego?
Oto odpowiedź pewnego terapeuty: „Wystarczy, że będziecie wpływać na siebie nawzajem, a razem stworzycie super-parę!”.
Prychnąłem teraz jak koń, albowiem koń bywa partnerem człowieka. Dawno, dawano temu widziałem mężczyznę, któremu umarł koń, a on klęczał nad nim szlochając spazmatycznie i pytał z gniewem Boga: „dlaczego odebrałeś mi jego, on był wszystkim dla mnie”. Jego lamentacja była lamentacją Hioba, ale on sam nigdy nie potrafił wyrazić siebie ani do żony, ani do dzieci, ani do rodziców i ani do rodzeństwa.
Więcej zwierząt jest partnerem człowieka (pies, kot, ale nawet kura itp.). Są to jednak partnerzy, którzy nie mówią.
Wszelako wspomniany terapeuta nie jest zadowolony, że jest para, para ma być super-parą, a zatem partner i partnerka mają być super.
Koncept partnera rozmył się zanim osiągnął status super.
Lecz człowiek ma partnera od zawsze, aż do samego końca. Naczelną jego cechą jest stała obecność. A jest to Cień.
Partner na zawsze, bez wcześniejszych ślubów i pustych obietnic. Coś jak żołnierz spartański, którego życie zależało od partnera z lewej - walczysz o jego życie, by samemu przeżyć. Coś tak pięknego jak „Czemu, Cieniu, odjeżdżasz...”. Norwidowski rapsod wskazuje na wagę tego partnera: Gdy Cień umiera, Ty umiera (w tobie), jak i ty umierasz.
Można też zauważyć, że podobny związek istnieje między Ego i Alter Ego, Ja i Ja twojego Ty. Nie kogoś Ty, ale Ty twoje w moim Ja.
Uff... zdaje się, że dopracowaliśmy się pewnego ujęcia miłości: mieć Twoje Ty w moim Ja. Takie Ty jest w moim Ja. Lecz takie Ty nie pochodzi od kogoś. Ono daje znać w wykrzyknikach i pytajnikach (To nie Ja!, Hej Ty!, Ja?).
Partnerem nas samych jest język. Dlatego też człowiek nie może rozmawiać ze sobą, a to, co nazywa się monologiem, w zasadzie jest mono-dialogiem (co ty robisz Darek, czy musisz biegać za nią itd., to rozmowa Ja z Ty, gdzie Ty jest moim Ty, czyli partnerem bezosobowym). Partner taki jest w sposób konieczny symptomem, a symptomem tym jest język. Stąd nazywamy to coś-ktoś, tego partnera, mianem partner-symptom.
Następnym razem opowiem co nieco o pasożycie i murze, oddzielających człowieka od siebie samego, stając się chorobliwymi partnerami.
KPawlak
Ilustracja: Quentin Massys, „Ill-Matched Lovers” (1520–1525)